wtorek, 14 września 2010

O "Mainstream'ie", fotografii czyli słów parę o Necro-mancji.

Pewnych rzeczy ciężko nie zauważyć. Np. tego, że najpopularniejszą armią do której można znaleźć wszelkiego rodzaju alternatywy są armie ludzkie przy czym prym wiodą wszelakie odmiany Space Marines. Jest to o tyle zrozumiałe, że po pierwsze są to jedne z najpopularniejszych armii jeśli chodzi o graczy no a po drugie modele tego typu zawsze mogą być wykorzystane do dowolnego innego systemu czy to bitewnego, czy to jako np. modele do sesji RPG. Tymczasem armie specyficzne z założenia mają mniej liczną grupkę wielbicieli, więc i zakładana sprzedaż nie koniecznie będzie duża, a to z kolei poważnie podnosi poziom ryzyka biznesowego w produkowaniu takiego modelu (wszakże mało kto mimo hobbystycznego zacięcia ma zamiar dopłacać).
Ja jednak po natrafieniu na załączoną grafikę (autorstwa Josué Pereira) stwierdziłem że w ramach projektu Nekronów nad jakim ostatnio w wolnych chwilach dłubię  też można by coś zaszaleć i znaleźć coś innego żeby się trochę na stołach powyróżniać. Przyznam od razu, że za wiele ciekawych opcji nie znalazłem no ale też parę rzeczy znaleźć można.


Pierwszą z linii produktów, które mogły by częściowo pasować (a przynajmniej ja je w takiej kwestii rozważałem) jest seria Gladiatorów produkowana przez Dark Art Miniatures. Są to modele ludzi, jednakże mocno "przebudowanych" w formie wszelakich protez mechanicznych.
Drugim pomysłem, który odpadł na etapie realizacji było wykorzystanie modeli z frakcji "Arcanists" produkowanych przez Wyrd Games, gdzie znajdziemy kilka modeli "zrobotyzowanych", min. parową wersję roju czy "Steamborg'a". Ostatnim modelem który rozważałem (i na który być może się kiedyś zdecyduję bo podoba mi się bardzo) jest model Centinel V12 firmy Euphoria Miniatures (niestety strona samego producenta jest jaka jest, więcej informacji o nich można uzyskać na ich stronie na Facebook'u).

To są pokrótce produkty, które odrzuciłem na etapie selekcji wstępnej, koncentrując się na temacie wyznaczonym pokazaną na wstępie grafiką. Z racji faktu że i tak możliwości wyboru jest niewiele, postanowiłem zaszaleć i wystawić sobie Lorda w wersji żeńskiej - a co. Dokonałem zatem zakupu dwóch potencjalnych modeli i chciałem się niniejszym podzielić wrażeniami z ich odbioru.

28mm mówisz...
Na początek niespodzianka. GW tak uparcie wmawia nam, że modele do 40k są w skali 28mm, że człowiek odruchowo podaje taki wymiar. A tu proszę - szybki rzut oka na skalę pokazuje, że bynajmniej nie jest to prawdą. Pan blaszak jak by na to nie spojrzeć oczy ma na poziomie 35mm bez podstawki, a całościowo sięga 40mm. Jest w bezpośrednim porównaniu o jakąś głowę wyższy od przeciętnego Space Marine. No i w związku z tym faktem modele o wymiarze właśnie 28mm również będą niższe. O czym dowiedziałem się po fakcie. No ale mogę z tym żyć.

Pierwszym modelem, który wziąłem pod uwagę jest model  Lady Claudia Nessalith do frakcji Alchemików Dirza do Konfrontacji. Z racji faktu, że nie przemawiają do mnie nowe "gumowe" modele, zainwestowałem w stary model metalowy, który wraz z innymi rzeczami przyszedł do mnie w paczce z Ludik Bazaar. Model przedstawia ciekawie "ubraną" i "uczesaną" kapłankę uzbrojoną w kosę bojową. Model, jak to większość modeli Rackham'a jest wyrzeźbiony w dosyć specyficznym stylu (mnie on akurat odpowiada). Model dostałem w oryginalnym blisterku firmowym, wraz z kompletem kart do nieistniejącego już systemu (na których to kartach przy okazji jest też troszkę "fluffu" opisującemu tę bohaterkę). 
Dla potrzeb porównania model mieściłem na standardowej podstawce 25mm produkcji GW. Zgodnie z oczekiwaniami z uwagi na wysokość oryginalnego modelu Lorda kobitka okazała się o głowę niższa od wzorca, co zapewne będzie wymagało wykonania odpowiednio wyższej podstawki scenicznej, żeby to wyrównać. Jakość odlewu nie wzbudziła u mnie zastrzeżeń - model jest jednoczęściowy, ale brak na nim jakichś poważniejszych linii odlewniczych powodujących konieczność dodatkowych prac. Troszkę irytujący jest charakterystyczny dla modeli Rackham'a zastosowany w modelu metal który jest zdecydowanie bardziej miękki niż np. ten stosowany przez GW przez co model podatny jest na odkształcenia (zwłaszcza cienka końcówka kosy) i będzie musiał być odpowiednio zabezpieczany w transporcie (mój egzemplarz wygiął kosę w blisterze i musiałem ją delikatnie prostować).
Ależ ty masz dużą.... Kosę ;)
Drugim modelem, jaki postanowiłem sprawdzić w praktyce jest lekkie kuriozum znalezione w dalekiej Ameryce, czyli model K80 the Poledancing-FemmeBot produkowany przez Beaumont Miniatures. Jeśli się zastanawiacie czy was oczy nie mylą to nie - tak jak na zdjęciu i jak wskazuje nazwa modelu, jest to figurka robota tańczącego na rurze. Ma nawet podwiązkę ;) Może z tymi butami wielkimi szpilkami na nogach nie do końca będzie jej wygodnie na polu bitwy, ale nie da się ukryć że jako kobieta, robot i do tego fabrycznie wyposażona w kawałek trzonka świetnie pasuje do zadanego tematu. Model zakupiłem wraz z paroma interesującymi gadżetami w sklepie internetowym Armorcast'u który jest oficjalnym przedstawicielem Beaumont'a.
Figurka dostarczana jest w woreczku strunowym, wraz z podstawką oraz kartonikiem zawierającym jeden punkt kolekcjonerski, które można (po uzbieraniu odpowiedniej ich ilości) wymienić na fanty w sklepie. Miły uśmiech, choć nie wydaje mi się aby wartość nagród wyrównywała konieczność przesłania zebranych kuponików do USA, wraz z pieniążkami na pokrycie kosztów wysyłki. Model wykonany z metalu o twardości porównywalnej z modelami GW. Niestety mam niejakie zastrzeżenia co do jakości odlewu, ponieważ mój egzemplarz trafił do mnie z wyraźnym przesunięciem formy przez środek twarzy przez co jest ona niesymetryczna i będzie wymagała sporo pracy żeby jakoś wyglądać. Pozostałe produkty z paczki takich problemów nie wykazywały, więc pozostaje mi wierzyć że jest to odosobniony przypadek.
Model jak widać na zdjęciu jest również w skali 28mm, więc po umieszczeniu na standardowej podstawce "trochę" mu brakuje do wzrostu kolegi blaszaka. Ale nic to, klimat jest zachowany (nawet ta podwiązka mi nie przeszkadza), więc konieczna będzie po prostu podwyższona podstawka.

You talkin' to me???

Oczywiście jak zawsze jestem przekonany, że nie wykorzystałem wszystkich potencjalnych opcji, więc jeżeli ktoś ma jakieś inne, ciekawe propozycje to zapraszam do komentarzy.
P.S. Tak jeszcze z ciekawostek to nie ma jak żona - przynajmniej Ci prawdę powie. Z racji tego, że bawi się ona co nieco w fotografowanie to bardzo ładnie mnie skasowała. Ja dumny i blady, że mi się w miarę zdjęcia udały obrabiam je na kompie, a ona przez ramię mi patrząc mówi: "Do dupy..." Ja od razu w święty gniew, że moje cudowne osiągnięcia ktoś tak krytykuje, a ona nadal swoje: "Przecież masz kadr ucięty i nie może to tak być." No i co było robić? Nowe zdjęcia... A miały wyglądać tak:

3 komentarze:

  1. co do alternatywnych necronów - sam myślałem o modelach Therian z AT-43, z Tiamatem jako C'tanem... wciąż klimat blaszaków, ale jednak większa różnorodność modeli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to są niestety klasyczne "gumoludy" a ich jakość na żywo znacznie odbiega od tego co jest na zdjęciach w katalogach.

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie kruca nigdy nie miałem w raciczkach modeli z AT-43... bo styczność z gumoludami (StarWarsMiniatures, WoWMinis) już miałem.

    OdpowiedzUsuń